• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

mycorner

Kategorie postów

  • blogowanie (1)
  • kinomaniak (2)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Kategoria

Kinomaniak


Populacja: 436 (2006)

Populacja: 436

Ten tekst to nie recenzja, a raczej przemyślenia po obejrzeniu filmu, kierowane do ludzi, którzy również mieli okazję go zobaczyć...

Po przeczytaniu opisu na jednym z vortali wiązałem z tym filmem spore nadzieje. I rzeczywiście - jeśli początek obrazu do najlepszych nie należy to wraz z rozwojem akcji to co widziałem podobało mi się coraz bardziej. Dobrze rozwijany wątek tajemnicy wciągał mnie coraz mocniej. Zdawało mi się, że film nie popada w schematy i rzeczywiście, zaskakiwał mnie na tyle często, że mimo średniej sympatii do gry głównego aktora naprawdę sprawiał niezłe wrażenie.

Ale nic z tego, oczywiście tak pięknie nie jest... Twórcy nie chcąc popadać w schemat... zrobili to. Ja rozumiem, że film nie zawsze musi kończyć się happy endem, ale w tym wypadku takie zakończenie jakie wybrano uświadomiło mnie w tym, że półtorej godziny wyrzuciłem w błoto - bo po co mi było fascynować się czymś, co miało się tak bezsensownie skończyć?

Hmmm... to co zrobił nasz dystrybutor to lekkie przegięcie. Kto obejrzał film zgodzi się chyba ze mną, że ten opis nie do końca zgadza się z tym co widzimy na ekranie... nie mówiąc o innych kwestiach...


Idylliczne miasteczko Rockwell Falls zdaje się być prawdziwym rajem na ziemi. Gdy jednak trafia do niego agent federalny [a nie statystyk?] Steve Kady, by zbadać czemu liczba mieszkańców nie zmieniła się przez ostatnie sto lat, czar pryska. Każdy [taaak... wcześniej nie wiedzieli] szybko odkrywa, co kryje się pod tą, z pozoru idealną, powłoką. Schwytany w sieć religijnego fanatyzmu i purytanizmu, od których nikomu do tej pory nie udało się uciec, każdy musi znaleźć jakiś sposób, by ujść z życiem...

źródło: opis dystrybutora
28 września 2007   Komentarze (1)
kinomaniak   film 436 thiller  

Recenzja: 300

 
300

Historia to trudny temat dla reżyserów. Przy jej obrazowym przekazywaniu łatwo o zakłamanie, przeinaczenie, niedopatrzenie. Co innego jeśli za film historyczny zabierze się w inny sposób - uciekając od obowiązku trzymania się wiedzy podręcznikowej. Tym samym taki obraz przestaje być historyczny a staje się fantastyczny. Mieszanka historii, czyli tego co działo się naprawdę z fantastyką staje się czymś, co nie może zostać niezauważone! Taki właśnie jest film 300!

 

Fabuła skupia się na wydarzeniach związanych z konfliktem w pierwszej połowie V w. p.n.e. pomiędzy Persją a Spartą. A dokładniej na legendarnej potyczce Leonidasa i jego wiernych hoplitów pod Termopilami. On z tytułowymi trzystoma kompanami wykazując się wielką odwagą i męstwem ruszył do walki z wielokrotnie liczniejszymi wrogami ze wschodu.

 

Pierwsze co trzeba podkreślić to to, że film ten nie jest dziełem historycznym i nie należy go pod tym kątem oceniać. A mówię to dlatego, że natknąłem się zarówno w świecie realnym jak i w Internecie na mnóstwo ludzi doszukujących się w tym obrazie jakichś elementów, które nie zgadzają się z wiedzą czerpaną z książek. Wszędzie podkreślane jest, że to adaptacja komiksu Franka Millera, a jak wiemy komiks rządzi się swoimi prawami, dlatego nie należy tego filmu traktować jako prawdy dziejowej. Owszem występuje wiele elementów, które zgadzają się z faktami (np. poprawny opis przebiegu spartiackiego agoge), ale nie oznacza to zarazem, że jest to film stricte historyczny.

 

Na pierwszy rzut oka widać, że 300 nakręcono w klimacie charakterystycznym dla komiksów. Przemawia za tym szczególnie kolorystyka oraz montaż i zdjęcia. W przekonaniu tym utwierdzają nas potworowaci, nieludzcy wojownicy Kserksesa, którzy przypominają postacie znane nam właśnie z tych obrazkowych historyjek.

Czytałem wiele recenzji, w których autorzy zwracają uwagę na to, że film przedstawia w jasnych barwach Spartiatów, a demonizuje zwolenników Kserksesa jak i jego samego - ukazuje ich jako złośliwych murzynów, fizycznie obrzydliwych i pozbawionych człowieczeństwa potworów, a władcę Persji jako zakolczykowanego transwestytę. Dużo ludzi twierdzi, że autorzy obrazu narzucają nam swój styl myślenia na temat tych dwóch stron. Mówią nam że tymi definitywnie złymi są Persowie a dobrymi Spartiaci. Na początku pomyślałem, że rzeczywiście wypada mi się z tymi opiniami zgodzić, jednak po dłuższym zastanowieniu muszę stwierdzić, że wcale tak nie jest. Przecież to Kserkses zażądał od Sparty poddaństwa, to on przemierzał cały wschodni świat w celu podporządkowania sobie każdego napotkanego ludu! Grecy nie byli w tym wypadku agresorem, nie chcieli wojny, oni bronili tylko swojego świata, ojczyzny. To co teraz powiem może być trochę kontrowersyjne, ale tak samo my Polacy walczyliśmy podczas naszych powstań, nie chcieliśmy się poddać woli agresorów. Również zabijaliśmy… ale czy ktoś mówi dziś, że w takiej sytuacji jakiej się wówczas znajdowaliśmy było to złe? Czy myślimy, że to może my byliśmy złą stroną?

Chociaż początkowo film oglądałem z przymrużeniem oka to szybko zmieniłem do niego swoje nastawienie. Żaden obraz od czasów ekranizacji Władcy Pierścieni nie wciągnął mnie tak mocno. Wspaniale zrealizowane jest tu wszystko. Towarzysząca nam nieustannie przepiękna muzyka, efekty specjalne, kreacje postaci (szczególnie Kserksesa, Leonidasa i wygląd przeróżnych mutantów w armii perskiej) i w końcu nieoceniony klimat, którego na próżno szukać w innych tego typu produkcjach.

 

300 to kino solidne. Polecam obraz każdemu miłośnikowi starożytności, który będzie mógł tutaj porównać swoje wyobrażenia z wydarzeń 480 r. p.n.e. pod Termopilami z wizją reżysera, oraz fanom ekscytujących scen batalistycznych, którzy także powinni zostać usatysfakcjonowani. 

27 września 2007   Dodaj komentarz
kinomaniak   film 300 historia  
Luka_sz | Blogi